poniedziałek, 14 listopada 2011

************************




to się może wydać absurdalne; mój pęd do zniszczenia, moje pragnienie autodestrukcji. przecież genetycznie mamy wszyscy zaprogramowane, aby za wszelką cene ocalić siebie.
ja nie pragne ocalenia, ni zbawienia. nie pragnę szczęśliwej przyszłości, nie snuję długoletnich planów, nie pragnę urodzić i wychowywać dzieci wraz z cudownym mężczyzną u boku.
przyjemność znajduję niemalże codziennie, co krok, rozkoszując się zarówno bólem jak i rozkoszą. nauczyłam się żyć ze świadomością rychłego zgonu; dla mnie nie ma już ratunku, jest to jednak moja świadoma decyzja. odrzuciłam szansę na zbawienie, na ratunek, godząc się na wyrok i nie walcząc o odwołanie.
w ten paradoksalny sposób, wygrałam swoje życie, swoją duszę i swój umysł. stanęłam ponad wszelka doczesnością, na swój sposób stawiając się w panteonie bogów, śmiertelna i niezniszczalna;
bowiem nic nie zdoła mnie zranić, i nic nie zdoła mnie zabić,
bowiem nie dosięgnie mnie już ludzka ręka,
bowiem człowiek nie skrzywdzi już mego serca;
ono umarło, zastygło i obróciło się w kamień, zalewając ciało paraliżującym bólem i odrętwieniem.
na swój sposób, ocaliłam się....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz