niedziela, 27 maja 2012

****

i właśnie to jest najciekawsze
w tym cała ironia, w tym cały absurd
kiedy zdajesz sobie sprawę, jak wiele coś małego znaczy


co definiuje ciebie, przez co się określasz
czym siebie opisujesz, co w swoją prezencję lekko wkreślasz
bowiem, kochanie, nie wmówisz mi
że jesteś wolny od wszelkiego, że dusza twa niczym nie jest spętana


i właśnie to jest najciekawsze
w tym cała ironia, w tym cały absurd
ale nie martw się, noc jest łagodna i leniwa,
ale nie martw się, dzień trwa tysiąclecia
nie martw się skarbie, 
twoje ciało zgnije, dusza uleci gdy serce wreszcie się zatrzyma


jesteś słaby i kruchy, mając w posiadaniu największego kalibru broń
będąc tak pozornie bezbronnym, wiecznie w biegu
tak wiele istnień jesteś w stanie złamać, tak wiele śmiertelnie ranić
i właśnie to jest najciekawsze


jesteś człowiekiem, niczym więcej
jesteś człowiekiem, mięsem które zgnije
jesteś człowiekiem, pamięcią która zginie
jesteś tylko człowiekiem, przestań dopisywać sobie specjalne znaczenie

wtorek, 15 maja 2012

10,000days

uderzyło mnie to z całą mocą;
wciąż i wciąż, tłumacząc to na wszelakie rozsądne sposoby uciekam
przed bólem, przed rutyną, przed przeciętnością
przed wszystkim, co mogłoby mnie zdefiniować 
przed wszystkim, co mogłoby mnie wrzucić w schemat
przed wszystkim, czym gardzę,co wyśmiewam
przed wszystkim, czego się obawiam


uderzyło mnie to z całą mocą;
wciąż i wciąż, uciekam w noc, kryjąc się bladym świtem
dumnie patrząc się w srebro nieba, 
pogardliwie przymykając oczy na złoty blask


anioły wplątane w szał zmysłów
diabły spętane zasadami
boże, jaką ironią jest twój dar


uderzyło mnie to z całą mocą;
nie ma ucieczki z własnego ciała
nie ma ucieczki z własnej pamięci
nie ma ucieczki
i to zawsze jest twój wybór, 
więc winnym zawsze jesteś ty sam
uderzyło mnie to z całą mocą
zawsze na dwoje, zawsze na opak
zawsze razem, zawsze osobno
i to takie piękne, i to takie smutne

boże, jaką ironią jest twój dar
boże, zawsze nas dzielisz by ku sobie zbliżyć
boże, jaką ironią jest twój dar
zawsze i na zawsze regulowany słowami
tym, kto naprzeciw, tym, kto przy prawicy
boże, jaką ironią jest twój dar
jak kiepskim żartem jest wolna wola




wtorek, 1 maja 2012

lettre à un ami




nie masz pojęcia o niczym; nie widzisz mnie, nie słyszysz, i nie czujesz mojego ciała. 
nie masz pojęcia o niczym; nie widzisz mojego uśmiechu i nie widzisz ukrywanych za ciemnymi szkłami oczu. nie widzisz jak prosto się trzymam łapiąc za serce, które co jakiś czas zaczyna galopować, mrożąc ciało bólem.
nie masz pojęcia o niczym; nie słyszysz mnie, sylabizującej spokojnie i wyraźnie, głosem niskim i opanowanym. nie słyszysz, jak wdzięcznie kłamię, gdy odpowiadam, co u mnie. przecież u mnie jest wszystko w najlepszym porządku, zawsze tak było i na zawsze tak pozostanie.
nie masz pojęcia o niczym; nie czujesz zapachu mojego ciała, nie czujesz tej odurzającej mieszanki perfum, rozgrzanej skóry i dymu jaki mnie od wieków otula. nie czujesz zapachu moich włosów jaki roztacza się, gdy przeczesuje je palcami.
nie masz pojęcia o niczym; nie jesteś w stanie zrozumieć czy też wczuć się w mój ból, w moją radość, w mój smutek czy rozkosz. nie jesteś w stanie pojąć, czym się stałam, i czym jestem, nie jesteś w stanie pojąć moich zachowań i wyborów. nie jesteś w stanie zrozumieć mnie, a ja sama nie mam absolutnie żadnej chęci ku wyjaśnianiu - stało mi się obojętnym, jak zostanę opisana, zapamiętana i oceniona przez moją historię. doprawdy, nie dbam o to.
nie masz prawa do oceny mnie; nie masz prawa mi mówić, co o mnie sądzisz, co uważasz i jaką prawdę o mnie wyznajesz. nie masz prawa do mojej osoby, i nie masz prawa by wyrażać się o mnie. 
la bel aujourd'hui, mon ami. od zawsze, na zawsze;



śliczny potwór,
M