w mroku plączą się ciała i cienie, zapach miesza się z dymem sączącym się chodnikami; to był bardzo długi dzień, a noc będzie dłuższa, niemalże nieskończona;
nagle, znów jest dzień, poranek atakuje jak szczenię; zapalczywie i tak niefrasobliwie
uwierz mi, znam to doskonale;
usta zdrętwiałe od milczenia i przełyk palący żywym ogniem od ogromu wypalonych papierosów spłukiwanych wódką, żołądek skurczony i wyjałowiony kwasem, ciało sztywne i zastygłe w dumnej prostej postawie
uwierz, znam to doskonale
wiem, jak smakuje noc, która dłuży się niemiłosiernie, gdy topisz się w pościeli, grzebiąc sam ze sobą, dusząc i łapiąc za serce, za gardło
znam smak poranków, znam smak kawy której jedynymi towarzyszami jest cisza w domu, huk samochodów na ulicy i dym snujący się między palcami
wiem, jak smakuje dzień, znam hałas tysięcy gardeł szepczących, krzyczących, płaczących na ulicy
widzę desperację ludzi których samotność wykańcza, powoli zabija co dnia; życzliwi i mili, gorzcy i uprzejmi, cuchną strachem i opłukanym rano pośpiesznie ciałem
gotowi są rzucić w każde ramiona które są choć odrobinę ciepłe i na nich otwarte
wzbudzają we mnie obrzydzenie; ich słabość, żałość wzbudzają mój gniew i bunt - budzi się we mnie litościwy morderca, gotowa jestem zakończyć ich życie schludnie, szybko i bez śladu
to akt miłosierdzia, nie zbrodnia
i nagle znów jest poranek, znów ruszam przed siebie
i nagle znów jest poranek, znów jestem na ulicy wśród zaspanych ludzi, wyrwanych z objęć miłości
i nagle znów jest poranek, znów z uśmiechem palę papierosa wśród zaspanych, smutnych ludzi
i nagle znów jest poranek, znów mam wszystko pod kontrolą
mój ból odchodzi wraz z nocą, skowycząc chowa się wraz z księżycem
moje serce zamarzło, podobnie jak dusza
stałam się czarująca i spokojna, pełna wdzięku i zmysłowości
zgodziłam się na wszystko, co definiuje moje życie; samotność i ostateczność,
budzę się co rano, oblizując usta zjadam resztki snów
budzę się co rano, wpatrując w sufit z rzęs zrzucam nocne obrazy
wiem, jak bardzo nie pasuję rano do tła; mój makijaż jest perfekcyjny, złote włosy lśnią, ubrania czyste, wyprasowane, dłonie trzymające tlącego się papierosa są zadbane a lakier nie odpryska
wiem, jak bardzo nie pasuję rano do tła; wychodzę spokojnym krokiem, z twarzą alabastrową, mimiką zastygłą, z przyzwyczajenia, okuta w czerń, dym i perfumy
wiem, jak się uśmiechasz gdy obserwujesz przemykającą mnie między budynkami, szklanymi domami, ukrytą za okularami,
wiem, że będziesz miał dobry dzień, postarałam się o to
wiem, że będzie to dobry dzień
bonjour, la bel aujourd'hui
a gdy nadejdzie noc i wrzask, który rósł w głowach cały dzień napoimy się wódką i tabletkami
a rano znów nas nagle zaatakuje, jak szczeniak, domagający się uwagi
nie szkodzi, wszystko w porządku, nic się nie stało
nic mnie nie zatrzyma, nikt mnie nie powstrzyma
to moja prywatna tragedia i prywatna walka
nie szkodzi, wszystko w porządku, nic się nie stało
przez noc zdążyłam wyrzygać wszystko, cicho, wraz z krwią
nie szkodzi, wszystko w porządku, nic się nie stało
póki biegnę, jest dobrze