czuję jak oblewa moje ciało, zanurzam się w tym i czuję jak topnieję
jestem milimetry ponad;
wystarczająco wysoko aby nie plugawić się dnem,
wystarczająco nisko aby móc dalej widzieć,
obserwuję jak śpisz; a nasze problemy są tak daleko od nas
są twarde, i takie bezbronne w swojej agresji
zanurzam palce w miękkiej zgniliźnie, rozgniatam resztki żywej tkanki
sprawia mi chorą satysfakcję obserwacja-
jak się wściekają, jak kręcą się w kółko, zagryzając zęby i prychając, strasząc, grożąc
zanurzam palce i rozgniatam resztki zgnilizny jaką są ludzie
nie interesuje mnie już absolutnie nic, funkcjonuję na prostym i oszczędnym systemie
nie widzę, nie słyszę, nie czuję
jestem perfekcją
jestem wielkim oceanem bezduszności
jestem wielkim płomieniem spokoju
mam marmurową skórę i włosy z płynnego snu
zamykam oczy, zamykam duszę i po prostu nie chcę was widzieć, nie chcę nikogo słyszeć
cisza jest seksowna
jestem ciszą
jesteś ciszą
spłonie serce głupców, spłoną oczy szyderców
znów narodzimy się
powstanę z każdego popiołu, wygrzebię siebie ze zgliszczy
jestem tylko bezlitosną kobietą, która chroni siebie i ukochanego
jestem bezlitosną kobietą, która zniszczy ścierwo pod jej stopami
środa, 25 listopada 2009
sobota, 31 października 2009
czwartek, 29 października 2009
nigdy więcej [listy do (...) ]
nigdy więcej nie pozwól aby zobaczyli że się boisz
nie wolno ci
jesteś dumnym posągiem
jesteś dumną boginią
jesteś koszmarem i marzeniem
jesteś dumnym niespełnionym snem
jesteś dumą
jesteś powątpiewaniem i pytaniem jesteś błędem i linią graniczną jesteś bezpieczeństwem i uspokojeniem jesteś tragedią i radością
jesteś czymś wymykającym się definicjom
jesteś tym o czym inni marzą
jesteś zazdrością i pewnością
jesteś cudem
musisz pamiętać że stajesz się kreaturą
musisz zdawać sobie sprawę że oszukujesz ten tłum
grasz i grajwięc gramjesteś ich przekleństwem i ich wściekłością
nie zapomnij być płynną
nie zapomnij że istniejesz
nie zapomnij siebie
nie wolno
nie możesz zapominać o swojej miłości
tylko ona cie trzyma przy życiu
jeszcze jesteś daleko od granicy.....
piątek, 9 października 2009
gallows hymn
śpiew pomiędzy tkankami śpiew wydobywający się gdzieś z najgłębszych dziur
zaznacz trasę
nazwij się mesjaszem, chciej być świętym
nazwij się kłamcą,
żyjące dusze i martwe dusze, taniec upiorów i twoich własnych wyobrażeń
to nie będzie koniec
jestem władcą pustych oczu i drzew
finałowa forma doskonałości, duma i pogarda
piękne ogrody dookoła cmentarzy, zamrożona serca i dusze
-pretendują do bycia żywymi, żywymi aż do bólu
buduję mój dom na głowach mych wrogów
gorzkie serce i kwitnące kwiaty
niekończące się błyszczące noce
zaznacz trasę na mym ciele i wędruj
nie załamuj się, jak twoja matka; stań się swoim bogiem, nie płacz
stań się swoim bogiem
zaznacz trasę
nazwij się mesjaszem, chciej być świętym
nazwij się kłamcą,
żyjące dusze i martwe dusze, taniec upiorów i twoich własnych wyobrażeń
to nie będzie koniec
jestem władcą pustych oczu i drzew
finałowa forma doskonałości, duma i pogarda
piękne ogrody dookoła cmentarzy, zamrożona serca i dusze
-pretendują do bycia żywymi, żywymi aż do bólu
buduję mój dom na głowach mych wrogów
gorzkie serce i kwitnące kwiaty
niekończące się błyszczące noce
zaznacz trasę na mym ciele i wędruj
nie załamuj się, jak twoja matka; stań się swoim bogiem, nie płacz
stań się swoim bogiem
buduję mój dom na głowach mych wrogów
poczuj jego ból poczuj jego rozpacz poczuj absolutnie każdą część swojego uniwersum
żyjące dusze, martwe dusze, słodka wyliczanka
zaufaj słońcu, póki jeszcze się poruszasz
nie jesteś na dnie, nikt nie zniszczy człowieka
mam twarz pięknego demona, mam oczy pięknych kwiatów, mam duszę czarownicy
jestem bezlitosny i nieczułym kreatorem, destruktorem
zakochanym i pływającym we krwi
buduję mój dom na głowach mych wrogów
buduję mój dom na głowach swych wrogów
nic nie jest realne
nic poza nim
buduję mój dom na głowach mych wrogów
a wtedy wróci
krew, ekstaza,
krew
buduję mój dom na głowach mych wrogów...
poczuj jego ból poczuj jego rozpacz poczuj absolutnie każdą część swojego uniwersum
żyjące dusze, martwe dusze, słodka wyliczanka
zaufaj słońcu, póki jeszcze się poruszasz
nie jesteś na dnie, nikt nie zniszczy człowieka
mam twarz pięknego demona, mam oczy pięknych kwiatów, mam duszę czarownicy
jestem bezlitosny i nieczułym kreatorem, destruktorem
zakochanym i pływającym we krwi
buduję mój dom na głowach mych wrogów
buduję mój dom na głowach swych wrogów
nic nie jest realne
nic poza nim
buduję mój dom na głowach mych wrogów
a wtedy wróci
krew, ekstaza,
krew
buduję mój dom na głowach mych wrogów...
wtorek, 29 września 2009
rules
zasada pierwsza
nigdy nie przestawaj
zasada druga
nigdy nie klękaj
zasada trzecia
zdychaj w imię priorytetu
nigdy nie przestawaj
zasada druga
nigdy nie klękaj
zasada trzecia
zdychaj w imię priorytetu
nigdy nie przestawaj być tym duszącym uczuciem, ciemnością,
nigdy nie przestawaj istnieć jako byt niematerialny
nigdy nie przestawaj unosić się kilka centymetrów nad ziemią
nigdy nie przestawaj być
nigdy nie klękaj, nigdy nie pozwól pochylić sobie głowy
nigdy nie klękaj na rozkaz, nigdy
nigdy nie klękaj, nawet gdy umarło to co kochałaś
nigdy nie klękaj
zdychaj w imię priorytetu; zdychaj w imię siebie, swojego jedynego boga
zdychaj w imię priorytetu, zdychaj w imię swojej miłości
zdychaj w imię priorytetu
jestem czymś chorym, czymś przerażającym, czymś nieopanowanym i nie przystosowanym
jestem tym lepkim uczuciem w nocy
jestem furią i pożądaniem
jesteś ciepłem jakie niesie słodki spokój, snem w absolutnej ciemności
jesteś bytem ponad, jesteś paraliżującą ciekawością
jesteś spokojem i zmysłami
wszystko dookoła zdaje się budzić, rodzić, przytomnieć
a my żyjemy już eony lat
od tysięcy dekad które jakiś bóg ustanawia
ciężkie materiały, ciemne kolory
kolibry z ołowiu i złota
wilki z kamienia i srebra
twój wróg znajduje się zawsze tam, gdzie się go nie spodziewasz;
twój wróg jest twoją siłą i słabością
jest twoją miłością
listy znalezione '89
niedziela, 20 września 2009
wężowa piosenka
węże rozkoszy
pełzną po skórze mojej głowy, pod włosami
wszystko jedno
może umrę dla tej chwili
wszystko jedno
nikt mi już teraz nie przeszkodzi
nikt mnie nie powstrzyma
lubię to, chociaż chce mi się płakać
ale to zaraz minie
krew
i wróci
ekstaza
krew
ekstaza
nikt mi już teraz nie przeszkodzi
nikt mnie nie powstrzyma
sobota, 5 września 2009
pieśń miłosna
stworzyłam siebie dla Ciebie jestem Twoim cudem;
jestem ideałem którego oczekujesz i który potępiasz
chcę być aniołem, nimfą księżycową
nasze dzieci byłyby piękne; miałyby moją efemeryczność i Twoją siłę
nasza córka byłaby piękna niczym Lilith
nasz syn; ciemny, mroczny i jasny niczym Lucyfer
gwiazda i księżyc
chcę być najdoskonalszym spełnieniem Twoich snów
dość już widziałeś, czułeś, słyszałeś,
stworzę Eden, stworzę raj
stworzę galaktykę, tylko dla Ciebie
stworzę świat zamknięty dla innych; moje ciało, Twoje ciało, mój umysł, Twój umysł
stworzyłam Eden, Twój raj obiecany
stworzyłam Twój sen, Twoje marzenie
stworzyłam galaktykę
stworzyłam świat, jak i ciało
to wszystko jest Twoje
tylko; na wieki wieków
amen
-lunaria, twój wierny sen
czwartek, 27 sierpnia 2009
i trust in my sword
jestem zmęczona, śmiertelnie zmęczona,
jestem ludzkim potworem, wyzbytym ze wszystkiego
zawsze chciałam tylko być;
być twoim marzeniem, być twoim snem, być twoją radością, być twoim aniołem
jestem zmęczona, śmiertelnie zmęczona
teraz jestem czymś ponad nicość, czymś ponad bezgranicznym smutkiem, teraz jestem czymś więcej niż potworem
jestem zmęczona, śmiertelnie zmęczona
byłam cudem, byłam słodkością, byłam porankiem, byłam wszystkim
teraz jestem zmęczona
chciałabym znów być dumnym aniołem
wtorek, 18 sierpnia 2009
i can smell your lies
daleko w głąb głębiej i mocniej szybciej i szybciej
w głąb byle do środka w czysty niepokalany środek
delikatny chór i subtelny głos
mnóstwo dymu, aż zapieką cie usta, aż oczy zamienią się w szkło
wzrok stan ciało nieprzytomne zero współpracy
miękko, delikatnie, nie dziś
brutalnie i przed siebie byle w głąb jak najmocniej jak najszybciej najskuteczniej
bez litości, bez zbawienia, śmiechu pocieszenia, bez miłości
czyste zgrzeszenia
prosto w kłopoty, kółko dookoła własnej przeszłości
masz niebiańskie oczy, usta, oczy,
to tylko tęsknienie
klaśnij i pojedziemy przechodzisz mi przez głowę bezczelnie
zmiksuj własną jaźń i w drogę
idź do domu gdzie twój dom
to koniec gdzie mieszkasz gdzie serce twe
niedziela, 9 sierpnia 2009
animal instinct
zwierzęce nawyki instynkt ochronny macierzyńskie nierozwinięte agresją zdominowane odruchy
dziki szał i kosmiczny spokój harmonia i coś niepojętego nieograniczonego
bezruch absolutny
dalej doskonale cię znam, dalej wiem gdzie dotknąć aby wydobyć odpowiednie tonacje i uczucia
dalej wiem o tobie wszystko, wiem co musisz usłyszeć i jakich słów potrzebujesz
palce w kolorach królewskich zdrad
purpura
kreatura uzbrojona w wdzięk i cierpliwość, okrucieństwo gasnące jedynie na intymnej orbicie
jestem otulona miliardem masek, ochronię embrion i serce
zmartwychwstałaś mała dziewczynko, posiadam uczucia, też tęskniłam
i jak zawsze masz oczy jak ze szkła
środa, 5 sierpnia 2009
moonrythm
minął mi ten śmieszny okres pokaz siły i potęgi, minął okres zlodowaceń i odmrożeń, minął okres który wydaje się być odpowiednikiem białego koloru, niczego
kiedyś musiałam walczyć, szarpałam, gryzłam,
pamiętam doskonale czułe pocałunki porcelany i lodowaty oddech wślizgujący się oknami
pamiętam każdą bliznę na swoim ciele, nowa droga i wybór, symbol władzy absolutnej
władzy absolutnej nad sobą, własnymi wyborami
stałam się lepka, miękka, stałam się wiązką kształtów kolorów i dźwięków, stałam się stworzeniem zawieszonym gdzieś pomiędzy
symfonia kształtów, morderco
przestałam spędzać noce przy otwartym oknie zlizując koszmary, przestałam patrzeć na smutnego samotnego boga
przetrwanie, największa masowa gra na czekanie
oczy żyjącej śmierci, czarne słońce w białym świecie
moje oczy, czarne ślepia w białej twarzy
moje biodra mruczą rytm księżyca, ramiona dyrygują gwiazdom, moje włosy stanowią nieboskłon
nadszedł nowy piękny świat i nowe piękne życie
znów chodzę na palcach nie chcę zakłócić cichej piosenki oddechu
znam siebie na pamięć, nowy sezon w piekle którym jest moje ciało, skóra która jest wrzącą skałą
jestem miękka aksamitna delikatna i nie umiałabym zabijać
to zabawne, uśmiecham się na widok dzieci które zwykle doprowadzały mnie do histerii, wzbudzały chęć mordowania
chłopiec i dziewczynka, Eden i Księżyc
bawi mnie moja przeszłość, zostawiłam jej pamiątki; nie umiem zapominać
wolny martwy bóg
gdyby ktoś chciał mnie złapać wciągnęłabym go bez reszty, gigantyczna czarna dziura
anihilacja i konsumpcja
to zabawne jak nagle zamieram i z szaleństwa przechodzę w rytm twojego ciała, miękko opadam ci w dłonie
tylko ty potrafisz wytrzymać z takim potworem jak ja
zabiłeś i ożywiłeś
ale zamierzenie było inne, powinnam leżeć martwa w jeziorze
jestem nieśmiertelną bohaterką twoich snów wilkołaku, jestem nieśmiertelnym bytem, kobietą aniołem i diabłem, uosobieniem wszystkiego i esencją niczego, jestem każdym twoim dniem, i jako jedyna będę wieczna
moje przekleństwo, moje zbawienie
mój spokój, moja miłość, moje bezpieczeństwo
kobieta koszmarna fatalna, kobieta cud
kiedyś musiałam walczyć, szarpałam, gryzłam,
pamiętam doskonale czułe pocałunki porcelany i lodowaty oddech wślizgujący się oknami
pamiętam każdą bliznę na swoim ciele, nowa droga i wybór, symbol władzy absolutnej
władzy absolutnej nad sobą, własnymi wyborami
stałam się lepka, miękka, stałam się wiązką kształtów kolorów i dźwięków, stałam się stworzeniem zawieszonym gdzieś pomiędzy
symfonia kształtów, morderco
przestałam spędzać noce przy otwartym oknie zlizując koszmary, przestałam patrzeć na smutnego samotnego boga
przetrwanie, największa masowa gra na czekanie
oczy żyjącej śmierci, czarne słońce w białym świecie
moje oczy, czarne ślepia w białej twarzy
moje biodra mruczą rytm księżyca, ramiona dyrygują gwiazdom, moje włosy stanowią nieboskłon
nadszedł nowy piękny świat i nowe piękne życie
znów chodzę na palcach nie chcę zakłócić cichej piosenki oddechu
znam siebie na pamięć, nowy sezon w piekle którym jest moje ciało, skóra która jest wrzącą skałą
jestem miękka aksamitna delikatna i nie umiałabym zabijać
to zabawne, uśmiecham się na widok dzieci które zwykle doprowadzały mnie do histerii, wzbudzały chęć mordowania
chłopiec i dziewczynka, Eden i Księżyc
bawi mnie moja przeszłość, zostawiłam jej pamiątki; nie umiem zapominać
wolny martwy bóg
gdyby ktoś chciał mnie złapać wciągnęłabym go bez reszty, gigantyczna czarna dziura
anihilacja i konsumpcja
to zabawne jak nagle zamieram i z szaleństwa przechodzę w rytm twojego ciała, miękko opadam ci w dłonie
tylko ty potrafisz wytrzymać z takim potworem jak ja
zabiłeś i ożywiłeś
ale zamierzenie było inne, powinnam leżeć martwa w jeziorze
jestem nieśmiertelną bohaterką twoich snów wilkołaku, jestem nieśmiertelnym bytem, kobietą aniołem i diabłem, uosobieniem wszystkiego i esencją niczego, jestem każdym twoim dniem, i jako jedyna będę wieczna
moje przekleństwo, moje zbawienie
mój spokój, moja miłość, moje bezpieczeństwo
kobieta koszmarna fatalna, kobieta cud
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
piątek, 31 lipca 2009
czwartek, 23 lipca 2009
poniedziałek, 20 lipca 2009
sympathy for the devil
uświęciłam własne ciało, uświęciłam własną zgubę, własne przekleństwo i własne zbawienie
jestem czymś na pograniczu boga i diabła
uświęciłam swoje ciało, pokryłam je miliardem blizn
każda eksplozja uczuć wypływa przez usta, wiszę nad białą, spokojną dumą
nie dotyczy mnie nic, co kiedyś stanowiło mnie
jestem obojętnym, zimnym trupem, piękną kreacją własnej wyobraźni
bytem nierealnym, zbiorową halucynacją
bawi mnie twoje pragnienie, pożądanie, nadzieja, plany i obietnice
nie dotyczy mnie już nic, zatapiam się w słodkim głosie, ulatuję tam gdzie nikt nigdy nie dotrze już, gdzie widać tylko ślady zębów i pazurów wilkołaka
zniknęły lasy i niekończące się niebo
nie ma już milionów gwiazd, nie ma intymnej galaktyki
nie unoszę się już w pyle naszych słów
to wszystko skupiło się we mnie
gigantyczne skrzydła zwinęłam dookoła poszatkowanego ciała
każdą komórką siebie wrzeszczę stare słowa, które teraz są ciche, bezdźwięczne
pożeram gigantyczne ilości koszmarów, nie sypiam wcale
obserwuję powolną regenerację przerażającego potwora, nieludzkiej kreatury
coś co zostało zabite zostało wskrzeszone
ciche, warczące w bólu i nienawiści, vendetta serca
pulsuje, wibruje, oblizuje kły
przyprawia o zawroty głowy, otępia, opęta, zabija, wypluwa i rozszarpuje
sen spokojny jak u dziecka, łagodny uśmiech i delikatne, miękkie ciało
zabójca doskonały
kocham diabła, demona w ludzkim ciele, wilkołaka, zabójcę
ja, morderczyni
moondance
nie jesteśmy pewni niczego magiczne ilości magicznych wieści i obrazów przelewają się przez nas w takt muzyki której nikt nie potrafi zdefiniować której nikt nie jest pewny niczego, najmniej wiemy co się dzieje z nami
gubimy litery i słowa śmiejemy się nie mamy oczu
linia ciała krzywizna bioder piersi mleczne ruchy dłoni i ciepło
dookoła szyby zamarzają, lód pokrywa nasze usta
mamy ciemne oczy, czarne źrenice wypływają na białko
requiem dla snu i dla przyjemności, krzyczymy z dzikim uśmiechem jesteśmy szaleni
białe ciało kremowe ciało
kontrasty ludzkiej budowy, lubię tracić oddech twoimi dłońmi
nas tu na dobrą sprawę nie ma
trzy ciała niebieskie i komety od czasu do czasu przelatujące obok
mgła i pył gwiezdny, dźwięki które wywołują drżenie
jestem przerażona, nagle ciebie nie ma ale wiem że to chwilowe że obowiązki i takie tam, musimy czasem udawać że jesteśmy zgodni z zapisem programu
taniec księżyca, symfonia wilkołaka
tańcem potrafię oddać wszystko, hipnotyzuję cię, za chwilę upadnę, za chwilę umrę tylko po to, aby wygrzebać swoje ciało z popiołów samej siebie
niekończąca się historia, już na zawsze stworzyliśmy ten duet
nienawidzimy się, kochamy się, obojętni wobec siebie łamiemy się, drapiemy, gryziemy i syczymy,
tylko po to aby za chwilę znów spleść się, drobne gesty, brutalne dłonie na talii
ty jesteś mój, ja twoja, mamy się wzajemnie ale się nie posiadamy, ot chorobliwy świat
robaczywy i parszywy, a mimo to, tu umrzemy, wraz z nim, z tym milionem świateł i tysiącem kłamstw
masz ciemne oczy, to chyba żałoba, zliżę sen z twoich oczu
lubię nasze kłótnie i sprzeczki, dobrze mi tak tu teraz
brakuje mi wszystkiego, mam wszystko
stan niepojęty i nieokreślony, coś co wymyka się definicjom
jesteśmy ciężko chorzy, jesteśmy spokojni do bólu
obserwuję ludzi, zastygłych jako drzewa, obserwuję tych którzy wybuchli
nie widzimy już nic, jesteśmy ślepi, świeżo narodzeni
jesteśmy urodzonymi mordercami, pożeraczami
jesteśmy pięknymi potworami
gubimy litery i słowa śmiejemy się nie mamy oczu
linia ciała krzywizna bioder piersi mleczne ruchy dłoni i ciepło
dookoła szyby zamarzają, lód pokrywa nasze usta
mamy ciemne oczy, czarne źrenice wypływają na białko
requiem dla snu i dla przyjemności, krzyczymy z dzikim uśmiechem jesteśmy szaleni
białe ciało kremowe ciało
kontrasty ludzkiej budowy, lubię tracić oddech twoimi dłońmi
nas tu na dobrą sprawę nie ma
trzy ciała niebieskie i komety od czasu do czasu przelatujące obok
mgła i pył gwiezdny, dźwięki które wywołują drżenie
jestem przerażona, nagle ciebie nie ma ale wiem że to chwilowe że obowiązki i takie tam, musimy czasem udawać że jesteśmy zgodni z zapisem programu
taniec księżyca, symfonia wilkołaka
tańcem potrafię oddać wszystko, hipnotyzuję cię, za chwilę upadnę, za chwilę umrę tylko po to, aby wygrzebać swoje ciało z popiołów samej siebie
niekończąca się historia, już na zawsze stworzyliśmy ten duet
nienawidzimy się, kochamy się, obojętni wobec siebie łamiemy się, drapiemy, gryziemy i syczymy,
tylko po to aby za chwilę znów spleść się, drobne gesty, brutalne dłonie na talii
ty jesteś mój, ja twoja, mamy się wzajemnie ale się nie posiadamy, ot chorobliwy świat
robaczywy i parszywy, a mimo to, tu umrzemy, wraz z nim, z tym milionem świateł i tysiącem kłamstw
masz ciemne oczy, to chyba żałoba, zliżę sen z twoich oczu
lubię nasze kłótnie i sprzeczki, dobrze mi tak tu teraz
brakuje mi wszystkiego, mam wszystko
stan niepojęty i nieokreślony, coś co wymyka się definicjom
jesteśmy ciężko chorzy, jesteśmy spokojni do bólu
obserwuję ludzi, zastygłych jako drzewa, obserwuję tych którzy wybuchli
nie widzimy już nic, jesteśmy ślepi, świeżo narodzeni
jesteśmy urodzonymi mordercami, pożeraczami
jesteśmy pięknymi potworami
czwartek, 16 lipca 2009
mythic creatures
pewne słowa które wypowiadając wycinasz delikatnie na mojej skórze znaki szczególnie bycia czyjąś i zaprzeczenie czarnej dziury jaką większość ludzkości reprezentuje;
jesteś skurwielem a ja suką, i dobrze wiemy, że coś będzie trwało już zawsze, i dobrze nam z tym
kobieca psychika jest nastawiona na autodestrukcję męska na wegetację i stan zawieszenia
plotki głoszą że jesteś smutnym człowiekiem, nie spałeś od wielu dni
nie odwracaj dłoni od tego co boli, przecież to tylko ty
nie pomożesz nikomu, ale nie umiesz tak naprawdę zostawić czegoś co twój mózg zapisał w postaci płynu i szeregu eksplozji neuronów
ogień wódka i dym, pęknięty obiektyw i obca twarz, obce dłonie, obce usta i martwe zgniłe oczy
to już nas nie dotyczy skończyliśmy zabawy w samobójców rok temu
dokładnie 365 dni raju i piekła lądu i nieba kamieni i diamentów
miliardy gestów składających się na całość
miliardy drobin składających się na nas
miliardy nas w sobie nawzajem
nigdy bym nie podejrzewała że bycie kurą domową sprawia tyle radości, że ugotowanie czegoś co komuś smakuje może być tak przyjemne
dookoła jest burza i zimny deszcz i dym bombardowany ciężkimi łzami nieba
por siempre dolce vita, teraz jest nam dobrze gdy rano budzimy się mokrzy, ciepli i spleceni
jesteś skurwielem a ja suką, i dobrze wiemy, że coś będzie trwało już zawsze, i dobrze nam z tym
kobieca psychika jest nastawiona na autodestrukcję męska na wegetację i stan zawieszenia
plotki głoszą że jesteś smutnym człowiekiem, nie spałeś od wielu dni
nie odwracaj dłoni od tego co boli, przecież to tylko ty
nie pomożesz nikomu, ale nie umiesz tak naprawdę zostawić czegoś co twój mózg zapisał w postaci płynu i szeregu eksplozji neuronów
ogień wódka i dym, pęknięty obiektyw i obca twarz, obce dłonie, obce usta i martwe zgniłe oczy
to już nas nie dotyczy skończyliśmy zabawy w samobójców rok temu
dokładnie 365 dni raju i piekła lądu i nieba kamieni i diamentów
miliardy gestów składających się na całość
miliardy drobin składających się na nas
miliardy nas w sobie nawzajem
nigdy bym nie podejrzewała że bycie kurą domową sprawia tyle radości, że ugotowanie czegoś co komuś smakuje może być tak przyjemne
dookoła jest burza i zimny deszcz i dym bombardowany ciężkimi łzami nieba
por siempre dolce vita, teraz jest nam dobrze gdy rano budzimy się mokrzy, ciepli i spleceni
niedziela, 12 lipca 2009
piątek, 26 czerwca 2009
freedom love and absinth
szaleństwo i głową w dół, na złamanie karku
bezczelnie, chorobliwie, szaleńczo, opętańczo,
bez litości i zbawienia, bez miłości, przebaczenia
i jeszcze raz
czerwony płyn i miliardy gwiazd pod którymi się upadlamy
(mówisz, czujesz, jest okej, ale nie podniesiesz głowy)
magiczny dym objawiający nowe galaktyki i krew bogów o smaku żurawiny
linia obojczyków i obolałe biodra, szyja upiększona plamkami w kolorze fioletu, burgundu i królewskiej purpury
chorobliwe układy i coś co wymyka się definicjom
mimo to z rozkoszą topimy się w tym codziennie
biała skóra i skóra koloru orzecha
deser w postaci siniaków, czajenia się i nagłego ataku
raz na górze raz na dole, unieruchomione nadgarstki i jasnoczerwone ślady rozkoszy na rękach, szyi i dowód na policzku
mam ochotę nacisnąć, jeszcze raz podrapać
nasze przepychanki i potyczki słowne, ot tak, żeby nie było nudno
a wszyscy cuchną przerażeniem i zdziwieniem, wiem że to wyczuwasz wilku
biały wilk
biała nimfa
gdyby niebo miało głos śpiewałoby bajkę
kiedyś kochanków rozdzielono
ją wyniesiono na nieboskłony
jego w ciemne, ciche lasy wrzucono
miliardy lat w sercach ich czuć było tęsknotę
ona zastygła, wiecznym srebrnym smutkiem pokryta
wierna ziemi gdzie jej kochanka ukryto
wierna i zakochana obserwowała
on tysiące kroków między drzewa posiał, wzywając ją i klnąc
co noc wychodząc za dnia twarz odwracał od słońca,
ona co noc wisiała nad jego lasem, wschodziła i cieszyła oczy widokiem
piękna, srebrna, smutna i delikatna
on co noc śpiewał jej o miłości, ciepłym ciałem okrywając
wilk i księżyc
ona i on
do dziś ona spaceruje, śpiewu słuchając
swoich dzieci, co noc biegających szczęśliwie w jej blasku
a ojciec dumny, spokojny i wielki
zgnił już w leśnej murawie
la la la
byłam kiepska od zawsze w opowieściach miłosnych pewnie ze względu na czarną dziurę zamiast serca
pulsującą martwym rytmem, zamrożoną na krawędziach rany
ja nie płaczę, ja pluję w twarz
kolejny kieliszek kolejny papieros kolejny siniak i kolejne pręgi
dobrze nam tak, szaleńcom i ludziom chorym na nieludzkość
bezczelnie, chorobliwie, szaleńczo, opętańczo,
bez litości i zbawienia, bez miłości, przebaczenia
i jeszcze raz
czerwony płyn i miliardy gwiazd pod którymi się upadlamy
(mówisz, czujesz, jest okej, ale nie podniesiesz głowy)
magiczny dym objawiający nowe galaktyki i krew bogów o smaku żurawiny
linia obojczyków i obolałe biodra, szyja upiększona plamkami w kolorze fioletu, burgundu i królewskiej purpury
chorobliwe układy i coś co wymyka się definicjom
mimo to z rozkoszą topimy się w tym codziennie
biała skóra i skóra koloru orzecha
deser w postaci siniaków, czajenia się i nagłego ataku
raz na górze raz na dole, unieruchomione nadgarstki i jasnoczerwone ślady rozkoszy na rękach, szyi i dowód na policzku
mam ochotę nacisnąć, jeszcze raz podrapać
nasze przepychanki i potyczki słowne, ot tak, żeby nie było nudno
a wszyscy cuchną przerażeniem i zdziwieniem, wiem że to wyczuwasz wilku
biały wilk
biała nimfa
gdyby niebo miało głos śpiewałoby bajkę
kiedyś kochanków rozdzielono
ją wyniesiono na nieboskłony
jego w ciemne, ciche lasy wrzucono
miliardy lat w sercach ich czuć było tęsknotę
ona zastygła, wiecznym srebrnym smutkiem pokryta
wierna ziemi gdzie jej kochanka ukryto
wierna i zakochana obserwowała
on tysiące kroków między drzewa posiał, wzywając ją i klnąc
co noc wychodząc za dnia twarz odwracał od słońca,
ona co noc wisiała nad jego lasem, wschodziła i cieszyła oczy widokiem
piękna, srebrna, smutna i delikatna
on co noc śpiewał jej o miłości, ciepłym ciałem okrywając
wilk i księżyc
ona i on
do dziś ona spaceruje, śpiewu słuchając
swoich dzieci, co noc biegających szczęśliwie w jej blasku
a ojciec dumny, spokojny i wielki
zgnił już w leśnej murawie
la la la
byłam kiepska od zawsze w opowieściach miłosnych pewnie ze względu na czarną dziurę zamiast serca
pulsującą martwym rytmem, zamrożoną na krawędziach rany
ja nie płaczę, ja pluję w twarz
kolejny kieliszek kolejny papieros kolejny siniak i kolejne pręgi
dobrze nam tak, szaleńcom i ludziom chorym na nieludzkość
poniedziałek, 22 czerwca 2009
endless night
jestem już zmęczona, senna i złamana
rozwiń skrzydła na tle skruszonego nieba i potnij pióra o korony dumnych drzew
martwi ludzie, na zawsze niemi i ślepi
pulsują miliardy neuronów i skóra piecze od zimna
może powinnam umrzeć, położyć się nago na ziemi i umrzeć, wtulić w ciepłą ziemię
stać się częścią całości
niebo płonie, płona gwiazdy i ktoś wrzeszczy w agonii
moja skóra jest srebrna, chorobliwie odbijająca światło
jestem twoim bogiem, mesjaszem, jestem zbawieniem i obietnicą
niekończące się kłamstwa, obiecaj że nigdy mi nie zaufasz
-ja chcę żeby było nam łatwiej, nie musisz widzieć pleśni porastającej serca milionów ludzi
nazywasz mnie mesjaszem, jestem bogiem
krzyczysz że jestem kłamcą
upewnij się że spaliłeś wszystko
jestem obłąkanym tańcem, szaleńcem i wiatrem
jesteś muzyką ja obrazem
wizualizuję twoje nuty ruchem dłoni wygięciem kręgosłupa obrotami i miękką falą bioder
jestem demonem, sumą strachu i podziwu
mam ślepe oczy i nie czujące ciało
będę do końca nocy tańczyć
będę tańczyć na tle poranka
będę obrażać słońce sobą
będę pięknem widocznym tylko dla Ciebie
wszystko jest iluzją
nic nie jest przecież prawdziwe
nic poza Tobą
rozwiń skrzydła na tle skruszonego nieba i potnij pióra o korony dumnych drzew
martwi ludzie, na zawsze niemi i ślepi
pulsują miliardy neuronów i skóra piecze od zimna
może powinnam umrzeć, położyć się nago na ziemi i umrzeć, wtulić w ciepłą ziemię
stać się częścią całości
niebo płonie, płona gwiazdy i ktoś wrzeszczy w agonii
moja skóra jest srebrna, chorobliwie odbijająca światło
jestem twoim bogiem, mesjaszem, jestem zbawieniem i obietnicą
niekończące się kłamstwa, obiecaj że nigdy mi nie zaufasz
-ja chcę żeby było nam łatwiej, nie musisz widzieć pleśni porastającej serca milionów ludzi
nazywasz mnie mesjaszem, jestem bogiem
krzyczysz że jestem kłamcą
upewnij się że spaliłeś wszystko
jestem obłąkanym tańcem, szaleńcem i wiatrem
jesteś muzyką ja obrazem
wizualizuję twoje nuty ruchem dłoni wygięciem kręgosłupa obrotami i miękką falą bioder
jestem demonem, sumą strachu i podziwu
mam ślepe oczy i nie czujące ciało
będę do końca nocy tańczyć
będę tańczyć na tle poranka
będę obrażać słońce sobą
będę pięknem widocznym tylko dla Ciebie
wszystko jest iluzją
nic nie jest przecież prawdziwe
nic poza Tobą
black balloon
kobieta fatalna zagłada i chaos, wzór i chorobliwe szaleństwo
masz niebiańskie oczy z tysiącem światełek
nie martw się o mnie, ja piszę swoją część
do zobaczenia
głębiej głębiej aż zobaczę krew i mięso, cieńkie pulsujące żyłki i siniaki na ciepłej skórze
nacisnę jeszcze, lubię gdy wgryzasz się w moje chude ramiona
moje małe tornado, huragan
gdzie twoja cząstka, rozpadło się na dwie części
nikt ci nie powiedział maleńka że to nie ma sensu, ale to wpisane było w pakiecie
bilet w jedną stronę uczuć i kompletne wypłukanie się z jakiegokolwiek pojęcia sensu
ostatni dzień magii
gdzie byłeś, ja już skaczę dookoła
muzyka unosi moje dłonie wygina plecy porusza moimi biodrami
idealna harmonia niewidzialne miliardy dłoni które wypływają z waszych głów
twoje dłonie grają jego muzykę jego twoją
patrzę w lustrze na kompletnie obcą twarz
jedyna co pamiętam to oczy
mógłbyś to zatrzymać, ale ja nie chcę marnować twojego czasu
chaos i powoli niebo z granatu przechodzące w paletę najdelikatniejszych kolorów
błękit pomarańcz róż złoto srebro czerwień i fiolet
błękitny dym zlepia się z gasnącymi gwiazdami
po jednej stronie widzę noc po drugiej poranek
przywykłam do szaleństwa, stało się mym obowiązkiem
i oto jesteś
masz niebiańskie oczy z tysiącem światełek
nie martw się o mnie, ja piszę swoją część
do zobaczenia
głębiej głębiej aż zobaczę krew i mięso, cieńkie pulsujące żyłki i siniaki na ciepłej skórze
nacisnę jeszcze, lubię gdy wgryzasz się w moje chude ramiona
moje małe tornado, huragan
gdzie twoja cząstka, rozpadło się na dwie części
nikt ci nie powiedział maleńka że to nie ma sensu, ale to wpisane było w pakiecie
bilet w jedną stronę uczuć i kompletne wypłukanie się z jakiegokolwiek pojęcia sensu
ostatni dzień magii
gdzie byłeś, ja już skaczę dookoła
muzyka unosi moje dłonie wygina plecy porusza moimi biodrami
idealna harmonia niewidzialne miliardy dłoni które wypływają z waszych głów
twoje dłonie grają jego muzykę jego twoją
patrzę w lustrze na kompletnie obcą twarz
jedyna co pamiętam to oczy
mógłbyś to zatrzymać, ale ja nie chcę marnować twojego czasu
chaos i powoli niebo z granatu przechodzące w paletę najdelikatniejszych kolorów
błękit pomarańcz róż złoto srebro czerwień i fiolet
błękitny dym zlepia się z gasnącymi gwiazdami
po jednej stronie widzę noc po drugiej poranek
przywykłam do szaleństwa, stało się mym obowiązkiem
i oto jesteś
czwartek, 18 czerwca 2009
phénix
ogarnia mnie lód i chora satysfakcja wypełniająca moje usta jadowitym śmiechem, napędzająca do ciągłego ruchu
pamiętaj o swoich obietnicach, ja nadejdę, lodowata i bezlitosna
kryształy wbite w źrenice i w palce
uwierz mi w to co mówię, to będzie lepsze; nie bój się
krzywa bioder i talii, wzniesienia piersi i linia obojczyków
słyszysz moje słowa
la la lie
wszystko co kiedyś obiecałeś
wszystko co kiedyś powiedziałeś
wszystko co chciałeś zrobić
może faktycznie powinniśmy spalić dom i walczyć raz jeszcze raz
wieczne pojedynki
nie umiesz zostać tutaj,
razem ze mną,
wszystkie nasze obietnice
wszystkie nasze słowa
wszystkie nasze gesty
wszystkie nasze wspomnienia
palimy wszystko co było
powitaj lód i dumę obojętność i wyrafinowane do bólu bezlitosne i okrutne stworzenie
hybryda zabita i wskrzeszona rozwścieczona i ukąszona
tygrys jest najgroźniejszy gdy umiera
ja gdy odradzam się na nowo płonąc, z cichym pomrukiem
przypomnij sobie wszystko
zbaw się, mój oddech czujesz na karku
spłoniemy razem, przytulę Cię z całą miłością i nienawiścią
spalę, a sama spłonę z tęsknoty
old love song
ain't no sunshine when she's gone
it's not warm when she's away
ain't no sunshine when she's gone
and she's always gone too long anytime she goes away
wonder this time where she's gone,
wonder if she's gone to stay
ain't no sunshine when she's gone
and this house just ain't no home anytime she goes away
and i know, i know, i know, i know, i know....
hey, i tought to leave the young thing alone,
but ain't no sunshine when she's gone, only darkness everyday
ain't no sunshine when she's gone,
and this house just ain't no home anytime she goes away
anytime she goes away
anytime she goes away...
it's not warm when she's away
ain't no sunshine when she's gone
and she's always gone too long anytime she goes away
wonder this time where she's gone,
wonder if she's gone to stay
ain't no sunshine when she's gone
and this house just ain't no home anytime she goes away
and i know, i know, i know, i know, i know....
hey, i tought to leave the young thing alone,
but ain't no sunshine when she's gone, only darkness everyday
ain't no sunshine when she's gone,
and this house just ain't no home anytime she goes away
anytime she goes away
anytime she goes away...
środa, 17 czerwca 2009
opętani
odpocznij przy ogniu zajrzyj w płomienie
(tak głęboko aż spali źrenice)
muszę być umysłem gdzieś daleko jak najdalej od tego
(jestem zaskoczona i świadoma oczu nade mną)
ta cała brzydota martwota jest dookoła
wyobraź sobie że spotkałeś kobietę w centrum nocy i była podobna księżycom i gwiazdom
wyobraź sobie jej spowolnione ruchy i leniwy uśmiech
wyobraź sobie jej nagie ciało i wyobraź sobie to zimno jakie było dookoła gdy patrzyłeś na nią
miliard tonów szeptu i cicha śmierć jednodniowych motyli
(przypomnij sobie jej słowa)
wiesz że musisz uświęcić własne ślepe oczy
(przypomnij sobie jej zapach)
zaofiaruj własne serce pani nocy
(przypomnij sobie jej oczy)
nienawiść i niechęć i wściekłość i pragnienie
ona nie zostawia śladów na śniegu
śmiertelny człowiek i nieśmiertelna potępiona zakochana
mam błękitną krew i zatrute serce
miłość i przywiązanie i podziw i pragnienie
poprowadzę tymi drogami którymi podąża tylko bóg
ukażę świat jaki należy tylko dla władców
spłonę w imię serc kochanków
spłonę w imię piękna
spłonę w imię wolności
spłonę w imię nas
(tak głęboko aż spali źrenice)
muszę być umysłem gdzieś daleko jak najdalej od tego
(jestem zaskoczona i świadoma oczu nade mną)
ta cała brzydota martwota jest dookoła
wyobraź sobie że spotkałeś kobietę w centrum nocy i była podobna księżycom i gwiazdom
wyobraź sobie jej spowolnione ruchy i leniwy uśmiech
wyobraź sobie jej nagie ciało i wyobraź sobie to zimno jakie było dookoła gdy patrzyłeś na nią
miliard tonów szeptu i cicha śmierć jednodniowych motyli
(przypomnij sobie jej słowa)
wiesz że musisz uświęcić własne ślepe oczy
(przypomnij sobie jej zapach)
zaofiaruj własne serce pani nocy
(przypomnij sobie jej oczy)
nienawiść i niechęć i wściekłość i pragnienie
ona nie zostawia śladów na śniegu
śmiertelny człowiek i nieśmiertelna potępiona zakochana
mam błękitną krew i zatrute serce
miłość i przywiązanie i podziw i pragnienie
poprowadzę tymi drogami którymi podąża tylko bóg
ukażę świat jaki należy tylko dla władców
spłonę w imię serc kochanków
spłonę w imię piękna
spłonę w imię wolności
spłonę w imię nas
wtorek, 16 czerwca 2009
pharmacy keys
the ravens
czwartek, 11 czerwca 2009
dla Ciebie
dla Niego chciałabym mieć długie włosy dla Niego chciałabym mieć noc na wyłączność dla Niego potrafiłabym skoczyć z okna, dla Niego umiałabym skoczyć w płomienie
dla Niego chciałabym być najpiękniejszą na świecie
dla Niego chciałabym być najcudowniejszą
dla Niego potrafiłabym się wyrzec wszystkiego
chciałabym być czymś niż lekarstwem dla Ciebie
jestem lekko wstawiona wtedy ludzie są szczerzy
gin w moim ciele rozlewa się i potęguję owe uczucie
oni sie kochają
słucham ich rozmowy
on ją, ona jego
tak bardzo chciałabym żebyś się zakochał
nie muszę to być ja
wystarczy mi Twoje szczęście
włąsnie dlatego że Cię kocham
nie umiem inaczej niż obsesyjnie chorobliwie
ja to ja maximum
kocham wilkołaka do nieprzytomności
on mnie gryzie i drapie obraża i kąsa
moja miłość mnie wyjada
a ja jestem najszczęśliwszą kobieta na świecie gdy leżę obok;
jestem twoją, na wieki wieków
ja
nimfa księżycowa
lunaria
Luna
Twoja
poruszająca śię świątynia
Magdalena
Luna, tylko Twoja oświetlona część księżyca
dla Niego chciałabym być najpiękniejszą na świecie
dla Niego chciałabym być najcudowniejszą
dla Niego potrafiłabym się wyrzec wszystkiego
chciałabym być czymś niż lekarstwem dla Ciebie
jestem lekko wstawiona wtedy ludzie są szczerzy
gin w moim ciele rozlewa się i potęguję owe uczucie
oni sie kochają
słucham ich rozmowy
on ją, ona jego
tak bardzo chciałabym żebyś się zakochał
nie muszę to być ja
wystarczy mi Twoje szczęście
włąsnie dlatego że Cię kocham
nie umiem inaczej niż obsesyjnie chorobliwie
ja to ja maximum
kocham wilkołaka do nieprzytomności
on mnie gryzie i drapie obraża i kąsa
moja miłość mnie wyjada
a ja jestem najszczęśliwszą kobieta na świecie gdy leżę obok;
jestem twoją, na wieki wieków
ja
nimfa księżycowa
lunaria
Luna
Twoja
poruszająca śię świątynia
Magdalena
Luna, tylko Twoja oświetlona część księżyca
wtorek, 9 czerwca 2009
fever
jeśli kiedykolwiek pomyślałeś że masz kogoś na wyłączność byłeś w błędzie byłeś po prostu obok, w człowieku, byłeś jego częścią, tworzyłeś coś
ale nie posiadałeś niczego poza pamięcią i zmysłami odczuciami wydarzeniami śladami
jesteśmy tacy rozgorączkowani i tacy spokojni
od dawna nie było takiej ciszy codziennie są burze moja głowa pęka i wylewa się ciepły miękki mózg
wydrap skórę wydrap mięso i wydrap kości i znów mięso skórę na wylot
wgryź się w kark a ja zwinę się mrucząc
byleby zabolało w moich oczach podobno tkwi iskra szaleństwa zgrozy
przecież to tylko spokój i stary dostojny smutek
jesteśmy sobie szklani, nietypowi,
gdy nas widać marmurowi nieznajomi groźni i nieprzewidywalni szaleńcy i lunatycy bezsenne mary i potwory ze snów
wgrzebuję się noc w noc w ciemne lepkie drzewa i zjadam ptasie sny łapie je w klatkę zbudowaną z własnych żeber a moje nadgarstki zdradziecko trzeszczą, cicha ciemna noc i przerażone miliony które nie potrafią nawet podać powodu panicznego lęku
zabawne, wtedy właśnie miasto jest ciche, szepcze milionem modlitw i oddechów, śpiewa kołysankę rozkoszy i radości, błyszczy łzami i krwią
szelest drzew miesza się zwykle o trzeciej nad ranem z szelestem ciepłej skóry
widzę gigantycznego wilka za którym już nie biegnę ani on mnie nie goni, stoimy obok
mała nimfa i duży wilk
pękanie księżyca przebijającego chmury i miękki dźwięk mgły gniecionej jego łapami
swoista muzyka lasu
jesteśmy sobie szklani, spokojni i pewni
piątek, 5 czerwca 2009
sick breatch
byliśmy siebie głodni zanim się urodziliśmy
odkryj wszystko od nowa, kąsaj i drap
aż wypłynie krew, aż wypłynie limfa, aż odsłonisz miękkie, pulsujące mięso
nie wydrążą nam dusz, dla nich ich nie mamy
to jakieś chore paranoje, dziś się kochamy jutro nienawidzimy mimo że bzdurna ta piosenka
to boli w tak dziwny sposób, miły ale wkurwiający
to jakieś chore paranoje
środa, 3 czerwca 2009
sobota, 30 maja 2009
i'm overpowered
wygrałam
osiągnęłam wszystko; dziękuję
pokazałeś mi czego nie tworzyć
wygrałam
mój żal jest moim zwycięstwem;
ja nawet już nie jestem smutna, jestem boginią
nie tęsknię
dziś szłam pustą ulicą nad ranem
jestem szczęśliwa
jest dobrze
tak ma być
zniknij, zniknąłeś
jest obojętnie i dobrze
moje serce pulsuje martwym rytmem
jest dobrze, nareszcie
Subskrybuj:
Posty (Atom)