niedziela, 26 czerwca 2011

newborn

niegdyś jedyną opcją, po burzliwym płaczu, po wrzasku, przeklinaniu świata, pragnęłam zbrodni. pragnęłam zniszczenia, śmierci, bólu dookoła. niosłam zniszczenie, powodowałam ból. ilekroć zostałam ukłuta, w ramach zemsty niosłam śmierć.
potem stałam się miękka. wiecznie unosząca się, nieświadoma szarości świata, stworzyłam bezpieczną galaktykę, która funkcjonowała na moich zasadach. byt abstrakcyjny, jakim się stałam, powoli nabrzmiewał, niczym brzemienny bóg, który ma urodzić świat, który ma tchnąć nieśmiertelny oddech w konstrukcję życia.
nie urodziłam świata. nie tchnęłam niczym bóg, oddechu, w umierający wszechświat dookoła. spaliłam go, spaliłam go budząc się niczym ze śpiączki. okazałam się znów siewcą zniszczenia, otoczona armią umarłych wspomnień, stałam się piekłem samej siebie, paląc wszystko dookoła.
teraz nastał czas zmartwychwstania. popioły już dawno rozwiałam oddechem, rozgarnęłam poparzonymi dłońmi. mam wypalone serce, które dało miejsce pustce.
tym razem jednak nie popadam w dół, nie schodzę ku zmarłym, do królestw podziemi, koszmaru i bólu. tym razem, tworzę siebie od początku, od chwili narodzin po samobójstwie. staje w szeregu bogów, jakich tworzymy z samych siebie we własnych oczach.
dziś towarzyszy mi światło, choć przydymione moją historią.

sobota, 25 czerwca 2011

3'6'38

"....(...) istnieje taka szansa, że już nigdy więcej nie będę. nie będę z kimś, dla kogoś, z czymś, dla czegoś, po coś, z powodu czegoś. nie wiesz, co zrobiłam-a popełniłam serię najgorszych zbrodni, jakie mogę popełnić. zabiłam wszystko, co miało w sobie pierwiastek niewinności. irytuje mnie ona bowiem; jest zakłamana, ulotna, pruderyjna; nie ma w niej nic ekscytującego.
a ja pragnę ekscytacji-pragnę widzieć euforię, dziką radość, wydobywającą się z najgłębszych ludzkich pragnień, właśnie spełnianych. jestem spełnieniem, rozkoszą i bólem. nigdy czymś niewinnym. nie mogłabym-jak, skoro przyjmuję na siebie wszelkie winy stworzenia?
nie pragnę posiadać-zbyt szybko mogłabym się znudzić, i stałabym się okrutna, a to kosztuje zbyt wiele brudu, jaki jest przy płaczu, nerwowym łapaniu oddechu, przerażonych źrenicach. wywołuje u mnie niesmak i irytację.
na swój sposób jestem potworem, ale czyż nie na podobieństwo boga zostaliśmy stworzeni? czyż bóg nie jest potworem? jak inaczej nazwać istotę, w imieniu której przelano więcej krwi, niż miały wszystkie istoty razem, od chwili powstania ziemskiego padołu?
nauczyłam się na własnej skórze, że najlepszą metodą jest atak. nie udaję, nie gram, jedynie blokuje pewne odruchy, które mogłyby ukazać jakąkolwiek moją słabość. nie mogę sobie pozwolić, aby została ona ukazana. wbrew pozorom, jestem bardzo delikatna. a nie chcę znów dać się skaleczyć, wylizywanie ran kosztowało mnie zbyt dużo czasu. dlatego wolę udawać, że mnie nie można skaleczyć. o wiele wygodniej jest być ukazanym jako istota okrutna, zimna i bezlitosna, której nie rusza nawet płacz dziecka, aniżeli istota krucha, czuła i miękka. wolę być zimna. zdradzi mnie ciepło skóry, jeśli ktokolwiek jeszcze kiedyś odważy się podejść na tyle blisko, by to poczuć. ale wiesz, najdroższa przyjaciółko, że nikogo już takiego może nie być. z jednej strony mi to pasuje, z drugiej, chce mi się trochę płakać. odrobinkę. ale taka jest moja decyzja. wolę być sama, niż być trzymaną kurczowo na ziemi, gdy moje serce płacze ku niebu. innego życia nie chcę znać. ..."

wtorek, 21 czerwca 2011

*






gdzieś daleko, wśród gwiazd
gdy nie widział nikt
umarłam ja
gdzieś daleko, gdzie nie widział mnie nikt

gdzieś daleko, wśród gwiazd
został mój trup
gdzieś daleko, gdzie nie znajdzie mnie nikt

gdzieś daleko, wśród gwiazd

gdzieś daleko, gdy nie widział nikt
wbiłam w siebie nóż
gdzieś daleko, gdzie nie widział nikt

gdzieś daleko, wśród gwiazd
śpi mój trup
gdzieś daleko, gdzie nie znajdzie jej nikt

wtorek, 14 czerwca 2011

*




zasada pierwsza

nigdy nie przestawaj
zasada druga
nigdy nie klękaj
zasada trzecia
zdychaj w imię priorytetu

twój wróg znajduje się zawsze tam, gdzie się go nie spodziewasz;
twój wróg jest twoją siłą i słabością
jest twoją miłością


niedziela, 12 czerwca 2011

gaja song





ziemia zawsze przyjmie nasze trupy


ziemia zawsze przyjmie mój grzech

ziemia zawsze mnie wysłucha

ziemia zawsze przyjmie nasze trupy

piątek, 3 czerwca 2011

STELLA MARIS


tutaj już nie ma miejsca na niewinność
wszystko zostało powiedziane-wyszeptane, wykrzyczane

ulice są puste
włóczę się nad ranem, jak ptak który zapomniał że ma śpiewać ku słońcu
wspomnienia odchodzą, przychodzą
wszystko jest absolutnie samotne

w samotności tkwi chore jej piękno
jej absolutny spokój
jej absolutny bezruch
jej absolutny brak uczuć
jej chore piękno polega na marzeniu odczuwającego,
na jego najbardziej skrywanym, ukrywanym przed świata pragnieniem
na tym, że samotność, jak miłosierny rodzic, pozwoli mu na wszystko
chroniąc przed oceną, czy spojrzeniami
zrobi wszystko, na co nie odważyłby się przy kimkolwiek

nigdy nie byłam pierwsza by się dowiadywać
wystarczyło słuchać, patrząc na ludzi którzy przeminęli
wszystko, od czego uciekałam przez lata,
okazało się mną, najczystszą postacią mnie
biorę na siebie wszelkie winy
z uśmiechem i wdziękiem
niezbywalna ja

obudź się
nadchodzą zmiany-życie się nie zatrzymało
zatrzymaj dumę, godność
nadchodzą zmiany

posłuchaj
słońce wciąż rodzi się i umiera
deszcz wciąż nas obmywa
ziemia zawsze przyjmie nasze trupy

tańczmy bawmy się i krwią spłyńmy
ziemia zawsze przyjmie nasze trupy

storms and throns


zapada noc i zamykam me oczy

nie ma już nic na przeszkodzie
stanęłam w ogniu
spłonęłam
powstałam
wróciłam

mój uśmiech jest jadowity
me słowa słodkie
moje dłonie w krwi umazane
me serce czarnym węglem pokryte

wiedz, że gdy nadejdą sztormy, burze i pioruny
wiedz że to ja nadchodzę
w chwale i blasku
w żałobie i śmiechu

tańczę na głowach mych wrogów
rozkładam swe skrzydła i nucę moją pieśń

powróci ekstaza i krew
powrócą koszmary
słońce będzie płonąć
powróci ekstaza i krew
nic mnie już nie powstrzyma
nic mnie nie zatrzyma
maszeruję po ziemi obiecanej
a mury w pył się obracają

i wiedz, że gdy nadejdą sztormy, burze i grzmoty
nadchodzę ja
dumna i potężna
okrutna ja
witajcie, moi mili

zapomnij o kłopotach
ciesz się i nuć
bądź gotowy na dzień sądu śpiącego boga
bowiem powróciłam
bądź gotowy na mnie
potraktuj to jako błogosławieństwo
powróciłam

i gdy nadejdą sztormy, burze i grzmoty
wiedz, że oto nadchodzę ja